Logo bloga Lekcjareligii.pl, czarna gwiazda Dawida, krzyż i półksiężyc na białym tle
Lekcjareligii.pl

Żydowska "Niemoralna propozycja" z 1932 roku. Jaką autonomię miały sądy rabinackie?

'Żona zamiast długu' artykuł z Gazety Polskiej (transkrypcja poniżej)

'Żona zamiast długu' artykuł z Gazety Polskiej (TRANSKRYPCJA PONIŻEJ)

Historia jak z filmu z Demi Moore, tylko zamiast Las Vegas jest Warszawa, a zamiast miliona dolców jest ich 500 🤣

Zwróćcie uwagę na ostatnie zdanie: "Sprawa niebawem ma się znaleźć na wokandzie sądu rabinackiego".

Już w 1264 roku statut kaliski nadał Żydom szeroko rozbudowaną autonomię sądowniczą (np. "Żydzi w sporach swoich wyłączeni są spod sądów miejskich; zostają pod opieką króla lub wojewody"). Sądy żydowskie (bejt din lub bet din - hebr. ‏בית דין‎ dosł. „dom sądu”, jid. ‏בית־דין‎ bez[d]n) rządziły się prawem biblijnym i zasiadał w nich rabin.

Dygresja: dlatego jak ktoś mówi o tolerancyjnej I RP, to pamiętajcie, że Polska i Polin to były niemalże dwa państwa istniejące równolegle, a "tolerancja" oznaczała segregację. Ale to na inną opowieść.

Wracając do tematu: sądy rabinackie straciły swoją pozycję w czasach zaborów. W II RP zajmowały się już niemalże wyłącznie sprawami religijnymi i organizacyjnymi gminy żydowskiej, do których zresztą należało małżeństwo (w dwudziestoleciu nie było czegoś takiego jak świeckie śluby i rozwody). Dlatego Jankiel, Sura i Moniek będą się tłumaczyć z tej afery przed rabinem.

Poniżej fragment z "Gazety Polskiej", nr 197, z poniedziałku 18 lipca 1932 roku, Warszawa, Tadeusz Hiż (1929-1939)

TRANSKRYPCJA (podział na akapity mój):

Żona zamiast długu

35-letni Jankiel Weisbl, kupiec z Włocławka ożenił się przed rokiem z 20-letnią Surą R. Ponieważ w ostatnich czasach interesy p. Jankla szły bardzo źle, przyjechał do Warszawy, by porozumieć się z wierzycielami i rozłożyć spłatę wierzytelności na raty.

Na szczęście, ale jak się później okazało na nieszczęście p. Jankla, przyjechała z nim do stolicy pani Sura. W czasie konferencyj finansowych młoda małżonka nieodłącznie towarzyszyła swemu mężowi, aż "wpadł w oko" jednemu z wierzycieli - Mońkowi Knolowi, zamożnemu hurtownikowi, zamieszkałemu w dzielnicy północnej Warszawy.

Po kilku dniach romantyczny Moniek był już zakochany w pani Surze po uszy i zaproponował przygnębionemu niepowodzeniami finansowymi włocławianinowi ni mniej ni więcej tylko następującą tranzakcję:

Weisbl odstąpi mu żonę, a zato umorzony zostanie jego dług w wysokości 500 dolarów. Po dłuższym namyślę Weisbl zgodził się na taką tranzakcję, tembardziej, że i p. Sura nie protestowała przeciwko temu. Włocławianin dostał swoje weksle, - a Sura z Knolem udali się do Otwocka.

Czy Weisbl zrozumiał swój niecny postępek, czy też jakaś inna okoliczność wpłynęła na to, dość, że wczoraj przyjechał z Włocławka i nie zastawszy żony w Warszawie udał się wprost do Otwocka. Tu oświadczył Knolowi, że zabiera żonę zprowrotem, a dług uznaje już za "uregulowany".

Naturalnie, że na taką propozycję kontrahent nie zgodził się. Sprzeczka zamieniła się wkrótce w bójkę, z której Weisbl wyszedł mocno pokiereszowany. Postawił jednak na swojem i zabrał żonę.

Sprawa niebawem ma się znaleźć na wokandzie sądu rabinackiego.